środa, 12 czerwca 2013

Październik

"Drogi Pamiętniku!
Dawno nie byłam tak wściekła. Gdy tylko przekroczyłam próg uczelni poczułam metaliczny zapach ludzkiej krwi i nie było by to jeszcze powodem mojej złości ale na litość! Zemdliło mnie. Ta krew była bardziej zepsuta niż mleko po miesiącu siedzenia na słońcu! Gdy odnalazłam właścicielkę rozwalonej nogi aż mnie zamurowało. Przede mną na krześle siedziała młoda dziewczyna o krótkich blond włosach i łkała w chusteczkę podczas gdy jakaś koleżanka opatrywała jej nogę. Wtedy jeszcze jej nie znałam, ale miałam wrażenie, że się nie polubimy. Przeszłam niby obojętnie obok niej ale ona zwróciła na mnie uwagę. Szybko przestała płakać, wyprostowała się i spojrzała na mnie najbardziej pogrardliwym spojrzeniem na jakie ją było stać...." - czego dowiedziałam się w późniejszych miesiącach. Nazywała się Emma Gondor. Była córką burmistrza i jak się okazało również chciała się rządzić. Do pierwszego naszego starcia doszło na wykładach z historii. Była za bardzo pewna siebie dlatego postanowiłam uciszyć ją. Nie, oczywiście, że jej nie zabiłam Mój drogi. Straciłabym całą świetną zabawę wynikającą z dręczenia tej małej zdziry.

- Ile osób zginęło w bitwie ? - padło pytanie wykładowcy, gdy zaczęliśmy od historii naszego małego miasteczka. - nikt nie wie?
- 1320? - zapytała z uśmiechem Emma i spojrzała słodko na profesora, który odwzajemnił jej uśmiech.
- dobrze. Przy czym pamiętajcie, że nie zginął żaden cywil na szczęście.
- Nieprawda. - powiedziałam patrząc na niego z podniesioną brwią.
- słcham? - zapytał zatrzymując się na środku sali profesor i spoglądając z ciekawością na mnie.
- Zginęło dokładnie 1278 żołnierzy i 32 osoby cywilne. To był napad na kościoł podczas mszy. Straszna sprawa, przeciwnik myślał, że przechowujemy tam broń. Ja rozumiem, że może oni nic nie znaczyli, ale tak ich pominąć profesorze? Jeśli ma pan problemy z pamięcią to zapraszam do Biblioteki, proszę odświezyć to i owo. - Profesor przez chwilę milczał z głupim wyrazem twarzy co jeszcze spotengowało mój dobry humor.
- Ma pani rację panno...
- Edikson. I niech to nazwisko pozostanie w pana pamięci. - odpowiedziałam chłodno.
- Dlaczegoż to? - Profesor wrócił na swoje miejsce za biurkiem i złożył ręcę.
- Bo jeszcze nie raz się odezwę, żeby Pana poprawić.
Spojrzałam prosto w oczy tej wywłoki co tylko spotengowało moją pewność siebie.
- Polecam zamknąć usta i bez tego wyglądasz beznadziejnie - powiedziałam głośno w jej kierunku. Jak dobrze, że zajęcia zaraz po tym się skończyły, brakowało mi świeżego powietrzna. Siedzenie w jednej sali z tymi pudernicami dawało się we znaki. Cóż minus bycia hybrydą - węch mam za dobry.
"Mój Drogi, to dopiero początek, a wiem, że czeka mnie pracowity tydzień. A może miesiąc. Może sto lat, przecież muszę odnaleźć Marcusa i dowiedzieć się jaką to pilną miał sprawę do mnie bo niestety mój przyjaciel Greg nie zdążył mi tego powiedzieć...."


4 komentarze:

  1. Pierwszy komentarz na nowym blogu ;) Umiesz pisać to trzeba przyznać, dajesz jazzu

    OdpowiedzUsuń
  2. em, pokłóciłabym się akurat o to. Ale dzięki

    OdpowiedzUsuń
  3. Hybryda! Czyżby wizerunek Klausa naprawdę tak bardzo Ci się spodobał? Mhahahahha xd Uwielbiam go ^^ Karolina hybrydowska ;d
    Ej, baj de łej ta lekcja historii skojarzyła mi się z TVD. Pamiętasz, jak na pierwszych chyba zajęciach Stefcio powiedział profesorowi, że za czasów dawnych było coś takiego, jak futbol??? Też go wtedy poprawił, hihi ^^
    Ale czemu od razu zdradziłaś, że główną bohaterką jest hybryda, no?! Ja bym stawiała tylko na wampira! Nie lubię Cię za to :(
    I oczywiście jak dla mnie za krótko, ale dobrze o tym wiesz :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiem, wiem, Twoje komentarze potrafią być dłuższe od moich wpisów:P
    Hybryda jest w tym momencie ciekawsza od wampira i nie zostanie tak łatwo zabita, po za tym jest wiele tajemnic, które czytelnik dowie się później.
    a BAJ DE ŁEJ... uprzedzałam, że to będzie KRÓTKIE. :P

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy