piątek, 14 czerwca 2013

Rodział 2

Mrok pokrywał wszystko dookoła. Ulice oblewało tylko wątpliwe świałto ulicznych latarni. Karla przemierzała je spokojnym, jak na hybrydę, krokiem. Nie bała się sama chodzić w środku nocy po mieście, gdzie czaiło się zbyt wielu ludzi z marginesu. Nie bała się, że zaraz ktoś na nią wyskoczy z krzaków i ją zabije, że ją okradną albo coś gorszego. Wręcz przeciwnie. Tamtego wieczoru liczyła na to, że kogoś takiego spotka. Wyszła coś zjeść, a jej humor sprawiał, że czekała tylko na najgorsze męty. Wiadomo, że ich krew nie jest tak słodka, jak dobrze odżywionej osoby, która żyje w miarę zdrowo, a jej posmak jest raczej gorzkawy, albo wręcz kwaśny czasami. Czekała na kogoś, kogo mogła zabić z przyjemnością. Za kim nikt nie będzie tęsknić...
Weszła w wąską uliczkę i skierowała swe kroki ku miejskiemu wysypisku śmieci. Już z daleka słyszała krzyki i przekleństwa. Wiedziała, że dobrze idzie. Zatrzymała się tuż przed rozgrywającą się sceną dwóch młodych mężczyzn. Wyglądali na dobrze wstawionych, ale jej nos wilkołaka sprawił, że poczuła narkotyki zakrapiane tanim winem. Wyższy z nich - wyglądał na jakieś dwadzieścia kilka lat, obszarpany, ubranie ledwo trzymało się na jego wychudłym ciele - potrząsał niższym chłopaczkiem, który za pewne nie był pełnoletni...
- Kurwa nie odpierdalaj! Dawaj te pieniądze dobra?! - Chciał go znowu uderzyć, ale ona była szybsza, przytrzymała jego rękę i uderzyła go prosto w środek klatki piersiowej. Zdezorientowany upadł na ziemię.
- Jak ty się wyrażasz? Tak nie mówią dżentelmeni... - wyszeptała z uśmiechem patrząc na szybko podnoszącego się chłopaka gotowego rzucić się na nią z nożem.
- Masz jakiś problem szmato?- zapytał. Drugi chłopak chciał uciec ale złapała go za rękaw.
- A ty gdzie? To dopiero początek rozmowy... - złapała go za szyję i wbiła swoje kły głęboko w tętnicę. Rzucał się przez chwilę i krzyczał obkładając ją rękami po czym po chwili znieruchomiał. Starszy chłopak zaczął krzyczeć i uciekać, ale Karla spokojnie pożywiała się dzieciakiem. Nie był jeszcze tak strasznie zepsuty - przemknęło jej przez myśl. Odrzuciła ciało na bok i odwróciła się w stronę uciekającego chłopaka.
- Możesz uciekać, ale dużo to ci nie pomoże... - rzuciła za nim, po czym otarła dłonią zakrwanione usta. Rozejrzała się po planu po czym stanęła niespodziewanie tuż przed biegnącym chłopakiem. - Witam.
Wystraszony wyhamował i już chciał biec w inną stronę ale znowu pojawiła się przed nim.
- Nie rób mi krzywdy, proszę cię!  - No tak, znowu zaczynają błagać. Czy to niekończąca się historia? Zawsze ta sama śpiewka. Najpierw się stawiają a gdy widzą kim jestem zaczynają się trząść. Mógłby umrzeć jak mężczyzna... Popatrzyła mu w oczy po czym powiedziała - gdy z Toba skończę udasz się nad staw i skoczysz do niego. Będziesz tam tak długo aż zabraknie ci tlenu i umrzesz. - Zauroczony chłopak skinął tylko głową po czym stał nieruchomo i czekał na śmierć. Nie był dobry. Był wręcz paskudny a co za tym idzie nie skończyła pić tyle ile zamierzała. Na dziś wystarczy, następna będzie jakaś słodka panienka, której krew poprawi troche jej smak w ustach.
Wróciła na główną ulicę i udała się w stronę klubu Relax, gdzie zawsze było pełno miejscowej elity.
Wielkie światła, mieniące się kolorami suknie kobiet w wysokich szpilkach. Drogie kolczyki, mocne drinki i muzyka, która ubudziłaby trupa. Karla poprawiła włosy i postanowiła wejść do niego, by skorzystać z tętnicy pierwszej lepszej cizi. Nie przeszkadzało jej to, że wyróżnia się z tłumu. One wszystkie po kilku godzinnych zabiegach dla urody, fryzurach a'la Kleopatra lub inna 'gwiazda', suknie od najlepszych projektantów, i ona - w czarnych obcisłych spodniach, zwykłej bluzce i wysokich butach.
Kolejka do bramki ciągnęła się jeszcze za skrzyżowanie, wielki muskularny bramkarz wpuszczał bardzo selekcyjnie osoby. Podeszła na sam przód wymijając całą kolumnę elity, oczywiście spotkała się z wieloma ciekawymi epitetami, że takie kurwy to powinny w ogóle tu nie przychodzić, bo co to za strój?
Podeszła do bramkarza, który tylko na nią spojrzał skinął głową i wpuścił ją bez słowa. Zauroczyła go już kilka lat temu, gdy otwarli ten klub, czasami pomagał jej wynieść zwłoki, gdy przesadziła. Był przydatny. Weszła i rozejrzała się po klubie, muzyka w tle, mężczyźni przy barze wyhaczają co lepsze sztuki. Podeszła do barmana i zamówiła drinka. Usiadła przy barze i obserowała.
Stwierdziła, że sporo się zmieniło odkąd pojawiła się na świecie. Nie żeby to było dla niej jakieś dziwne, w końcu non stop obserwuje zmiany, które zachodzą diametralnie, ale jednak nadal dziwiło ją wiele.
Patrzyła jak kobiety wdzięczą się przed mężczyznami w coraz to krótszych sukienkach, jak uwodzą ich oficjalnie przed wszystkimi a oni tylko wybierają, która spełnia bardziej ich wymagania, z którą dziś trafią do łóżka, żeby po zakrapianej imprezie wrócić do domu bez numeru telefonu, bez jej imienia... Gdy ona chodziła na potańcówki to o kobietę trzeba było się postarać. Nie musiała zakładać ubrania, które nie zakrywało większości jej ciała, ani biegać za mężczyznami by oferować swoje usługi. Ona tylko miała być, pięknie wyglądać ewentualnie zabawić dobrą rozmową. Inteligentną. To mężczyzna musiał się starać, zabiegać o nią, a już na pewno nie zostawiłby ją po jednej nocy, która raczej nie kończyła się w łóżku. Dopiero po kilkunastu latach ludzie przestali aż tak przejmować się tymi sprawami, ale teraz...?
Nagle poczuła czyjąś rękę na nodze. Nie zareagowała od razu tylko uśmiechnęła się i podniosła głowę do góry. Spojrzała w prawo i zobaczyła mężczyznę po czterdziestce, śmierdzącego wódką i z rozmarzonym wzrokiem, który patrzył prosto w jej dekold.
- Noo heej... - powiedział przesuwając rękę wyżej. - ile bierzesz maleńka?
Gdyby nie to, że na sali było zbyt wiele osób, których nie zdążyła by zauroczyć na raz zginąl by na miejscu. Ale przybliżyła się do niego odpędzając myślami odór bijący z jego ubrania i wyszeptała słodko do ucha.
- Biorę wszystko. - Po czym zatopiła kły w jego tętnicy. Zdezorientowany nie zdążył krzyknąć. Przegryzła jego tętnicę i spijała krew z jego żył. Gdy skończyła ledwo stał na nogach. - Teraz pojedziesz do domu i wyśpisz się a jutro nie będziesz pamiętał co się wydarzyło. - Zdążyła jeszcze zajrzeć do jego portfela, bynajmniej nie dlatego, że chciała jego pieniądze, przez pięćset lat zdążyła dorobić się fortuny, jednak chciała zobaczyć kim jest. Z portfela wyleciało jedno tylko zdjęcie. Dziewczynka na nim miała może siedem lat. -Kim jest ta mała? - zapytała go, gdy pomogła mu usiąść.
- to moja córka - odpowiedział beznamiętnie.
- co z nią? - nie wiedziała w sumie czemu ją to obchodzi.
- mieszka z moją byłą żoną. Jest dla mnie wszystkim. Nie widziałem jej od roku... - powiedział patrząc tępo przed siebie.
- Dobrze. Jutro jak wstaniesz zadzwonisz do niej i umówisz się na spotkanie. To ma być niezapomniane spotkanie, po czym postarasz się naprawić wyrządzone im krzywdy.
Karla wstała i skinęła na ochroniarza, który wpuściwszy jeszcze kilka osób za nią zamknął na razie drzwi.
Wiedziała, że teraz on się zajmie jej nowym znajomym, wiec zabrała drinka i skończywszy go pić wyszła z klubu zostawiając za sobą tłum samotnych, beznadziejnie zdesperowanych ludzi, którzy tylko szukają okazji, żeby zaznać 'miłości'.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy